wtorek, 17 czerwca 2008

Raz po górkę a raz ...z niej?

Ostatnie dni cą dla mnie bardzo stresujące. Nakładają się rzeczy które przez długi czas nie dawały o sobie "znaku życia".
I co tu robić?...kiedy okaże się, słabość to nawet mały problem staje się wielkim czasem nawet nie do przejścia. Lecz kiedy nie pokazujemy co się stało, walczymy z tym w spokoju to dostajemy kolejnego kopniaka słysząc " że coś sobie olewamy i nie podchodzimy poważnie do sprawy ważnych".
Wiem, że spokojem, zrozumieniem i przede wszystkim modlitwą można dużo zdziałać (czasem brak mi tego spokoju:) ) i mi to pomaga. Wiem, że nawet jeśli mi się noga powinie na czymś to będzie wszystko OK, bo jest ktoś kto czuwa nade mną jak dobry Ojciec.
Nie można natomiast posługiwać sie tylko wtykami na górze i ciągle prosić o pomoc w rozwiązaniu problemu. Czasem trzeba wziąć się w garść i zdziałać coś razem - "Co dwie głowy to ni jedna"..a w sumie to i cztery bo Trójca..:)
...dlaczego dla mnie to jest tak oczywiste a dla innych nie? Osobą które ufają Panu powinno to przychodzić z łatwością ale zdarza sie, że jednak nie. Jak tu Mu nie zaufać kiedy opadamy z sił... trzeba zrobić "UFUFUF...Tobie" no i to wystarczy:)

(piszę to w ten sposób bo wiem, że wierzę jak dziecko a dzieci kochają i wierzą szczerze)

1 komentarz:

dobrowolka pisze...

nie bać się -tylko zaufać :) choć to czasem zdaje się być trudne... :)